Wywiad: Albert Voorn – Musimy widzieć wspólny cel

Data publikacji: 2020-11-12
Albert Voorn (NED), fot Dava Palej Timeless Photography



Kiedyś rewelacyjny skoczek z szeregiem medali na koncie, dziś wybitny trener, w przypadku którego ogłoszenie daty kolejnej kliniki kończy się ekspresowym zapełnieniem miejsc. Albert Voorn jest zapraszany do ośrodków położonych w najróżniejszych miejscach świata, a pod koniec września odwiedził podkrakowską stajnię Sentio Equestrian, by poprowadzić tu szkolenie dla jeźdźców oraz wolnych słuchaczy. To spotkanie było też świetną okazją do przeprowadzenia wywiadu z tym światowej klasy szkoleniowcem – jak wypadli polscy uczestnicy, jak wygląda jego codzienna praca z końmi, co tak naprawdę sądzi o używaniu patentów czy pomocy, kogo uważa za autorytet i jaka jest opinia na temat jeździectwa? Odpowiedzi na te pytanie (i znacznie więcej!) można znaleźć w poniższym wywiadzie, który przeprowadził wieloletni uczestnik klinik z tym znanym trenerem – Szymon Najdzionek.


Wywiad z Albertem Voornem



Szymon Najdzionek: To Twoja pierwsza wizyta w Sentio Equestrian – jakie były największe trudności uczestników, a z czym radzili sobie dobrze?

Albert Voorn: Pierwsze wrażenie – to ogromny ośrodek. To piękny budynek. Kiedy się rozglądam, zawsze zwracam uwagę na warunki dla koni. Pierwszą rzeczą, która przyciągnęła mój wzrok, było to, że kiedy buduje się takie piękne miejsce i wydaje się fortunę, by takie było, to ludzie otwierają okna u koni, by wtedy zjadały drzwi, za które właśnie zapłacili mnóstwo pieniędzy. To najbardziej mi przeszkadza, bo myślę, że konie powinny trzymać głowy w środku boksu. Po pierwsze jest to bezpieczniejsze. Po drugie koniom jest ciszej – na korytarzu stajni zawsze dużo się dzieje, szczególnie podczas pory karmienia, konie wtedy atakują. Widziałem parę niebezpiecznych sytuacji. Ludzie zawsze myślą, że dla dobra i zadowolenia koni powinny one móc trzymać głowy na zewnątrz, ale dla mnie ma to więcej wad niż zalet. Dodatkowo konie wszystko psują, robią wszystko, by zniszczyć piękne wnętrze, które właśnie się stworzyło. Dla mnie to wielka szkoda. Chcę, żeby to miejsce za dziesięć lat wyglądało tak samo, jak pierwszego dnia. To cel, bo stworzyło się coś pięknego. Kiedy konie próbują wszystkiego, by to zniszczyć – nie będzie tak. 

Szymon Najdzionek: Jakie były największe trudności uczestników, a z czym radzili sobie dobrze?

Albert Voorn: Na całym świecie jest podobnie – to, na czym skupiam się najbardziej, to pozycja jeźdźca. Kiedy jeździec w siodle funkcjonuje w sposób naturalny, a dosiad jest poprawny, jazda staje się łatwa. Kiedy przyjeżdżam na kliniki, jeźdźcy zawsze prowadzeni są przez swoich trenerów, a to nad czym pracują ze mną, jest dla nich nowe, prawda? Ludzie bardzo się różnią tym, jak szybko się zmieniają – jedni robią to szybciej niż inni. Każdy z jeźdźców ma inny problem. To, co robię podczas treningów, to próba dostosowania się do tego, co konkretnemu jeźdźcowi w danym momencie działa na niekorzyść. Wykonujemy różne ćwiczenia, by rozwiązać problem. W zależności od grupy, a czasem nawet w ramach jednej grupy, wykonuję inne ćwiczenia z każdym z jeźdźców, bo chcę skupić się na jednej konkretnej rzeczy w danym momencie. 

Szymon Najdzionek: Jak pracujesz z końmi w sezonie i poza nim? 

Albert Voorn: Teraz jazda konna to dla mnie hobby, ponieważ pracuję jako trener. Muszę najpierw znaleźć dzień, w którym mogę trenować w domu, poskakać, pojechać na zawody, ponieważ praca jest dla mnie priorytetem – muszę płacić rachunki. Kiedy jestem w pełnym trybie, trenuję konie dziewięć miesięcy w roku. Kiedy koń jest w pełnym treningu. Pozostałe trzy miesiące w roku. Kiedy jeżdżę, patrzę, w którym sezonie mój koń jest najbardziej efektywny. Są konie, które są lepsze na arenach zewnętrznych, są konie, które lepiej sprawdzają się w hali. Skupiam się na sezonie halowym lub otwartym, a po dziewięciu miesiącach moje konie nie skaczą przez dwa miesiące. Ani w domu, ani na zawodach. Bawią się, spędzają czas na padoku, jeżeli mamy padoki – ja nie jestem ich fanatykiem, ale jeśli konie są tam długo i są do tego przyzwyczajone, to dobrze. Trzymam je w lekkim treningu, szczególnie starsze. Młode konie, na przykład pięcioletnie, mogę odstawić i nic z nimi nie robić. Ale jeśli mamy starszego konia, lubię lekko z nim pracować – karuzela, trochę lonży, ale bez żadnych skoków. Później w trzecim miesiącu zaczynam powoli skakać i trenować. Po trzech miesiącach przerwy wracamy na zawody. Mocno wierzę w to, że mamy przed sobą piękne zwierzę i możemy dobrze się z nim bawić przez długi czas – jeżeli zadbamy o tego konia od młodego wieku. Kiedy jest się profesjonalnym jeźdźcem i chce się skakać na najwyższym poziomie, dla mnie kariera konia rozpoczyna się od wieku 10 lat – w najwyższych konkursach. Docierając do tego poziomu dajemy koniowi czas i możliwość, by rozwinął się fizycznie i psychicznie, by osiągnął szczyt. W tym okresie to, co robimy, czy ilość zawodów nie są najważniejsze. Im mniej robimy – nie więcej, niż jest to konieczne, im dłużej możemy konia oszczędzić, tym więcej czasu dajemy mu na rozwój i karierę w wieku od 10 do 18 lat. To w tym okresie konie chodzące Grand Prix, Puchary Narodów czy mistrzostwa są najbardziej produktywne dla Ciebie jako profesjonalnego jeźdźca. To właśnie wtedy te osiem lat to dużo czasu. Wtedy możesz uczynić konia efektywnego dla Ciebie i dla inwestycji, którą podjąłeś do wieku 10 lat. Dziś widzimy wielu jeźdźców oraz w szczególności właścicieli – bardzo często jeźdźcy są obwiniani przez właścicieli, a właściciele przez jeźdźców. Koniec końców jest to kooperacja – musimy widzieć wspólny cel. Dziś widzimy, że brakuje cierpliwości. Wszystko musi dziać się szybko. Nie jestem fanem imprez mistrzowskich dla młodych koni, kiedy moim celem jest osiągnąć najwyższy poziom. Jeżeli jestem w stajni handlowej i muszę sprzedać konie, to inna historia. Ale wychodzę z założenia, że chcemy osiągnąć najwyższy poziom sportu. Teraz w tym okresie wszystko dzieje się bardzo szybko. Wywieramy na koniu większą presję niż powinniśmy. Wtedy zazwyczaj już dwunastoletnie konie to odczuwają. Z tego powodu myślę, że powinniśmy być bardzo ostrożni aż do wieku 10 lat. Dlatego u mnie pięciolatek nie skacze wyżej niż 120 cm, sześciolatek do 130 cm, siedmiolatek do 135 cm, ośmiolatek do 140 cm, dziewięciolatek do 145 cm, by rozpoczął starty w Grand Prix, a kiedy ma dziesięć lat, jest gotowy na najwyższe konkursy. Myślę, że kiedy wprowadzi się tą regułę w stajni, ustali się ją z właścicielem konia, a on z jeźdźcem, możemy cieszyć się koniem przez bardzo długi czas. 

Szymon Najdzionek: Jaka jest różnica w pracy z młodymi końmi, a tymi bardziej doświadczonymi?

Albert Voorn: W technice jazdy nie ma żadnej różnicy. Różnice to na przykład wysokość przeszkód. Kiedy mamy młodego wierzchowca, który się rozwija, ilość skoków jest mniejsza. Liczba zawodów jest też mniejsza. Przy jeżdżeniu z pięcioletnim koniem na trzydniowe zawody, trzeba zadać sobie pytanie, czy to potrzebne? Kiedy jesteśmy na większych, międzynarodowych zawodach, podczas czterech dni imprezy koń skacze tylko przez trzy dni. Intensywność treningu młodych koni powinna być niższa niż tych starszych. 

Szymon Najdzionek: Jak często jeździsz na zawody z bardziej doświadczonymi końmi?

Albert Voorn: To zależy od decyzji. Dla przykładu, jeśli postanawiam pojechać do południowej Hiszpanii i mogę tam skakać przez maksymalnie trzy tygodnie pod rząd, konie do Grand Prix są „najszczęśliwsze”, bo w większości przypadków startują w jednym konkursie kwalifikacyjnym, a potem już tylko w Grand Prix. Skaczemy tylko w dwóch konkursach. Młodsze konie skaczą trzy z czterech dni. Po trzech tygodniach zawodów robię dwutygodniową przerwę. Jeżeli zawody trwają dwa tygodnie, tygodniową przerwę, za dwa tygodnie znów wyjazd. To zależy od wielu rzeczy. Czy dla konia wyjazd jest łatwy? Czy nie jest fizycznie i psychicznie stresujący? Koniec końców podchodzić trzeba indywidualnie do każdego konia. Trzeba zawsze myśleć o tym, by utrzymać konia jak najdłużej. 



Podczas klinik Albert Voorn również wsiada na konie - tak było i tym razem




Szymon Najdzionek: Co myślisz o lonżowaniu koni przed jazdą i czy używasz patentów? Czy wierzysz, że lonżowanie może zastąpić zwykły trening?

Albert Voorn: Dla mnie priorytetem treningu jest lonża. Obecnie weterynarze mówią, że nie powinniśmy tego robić. Dla mnie, jeśli koń nie potrafi poprawnie pracować na lonży – nie powinien skakać, ani być jeżdżony. We wszystkim co robimy, pracujemy z koniem progresywnie. Kiedy zaczynam z młodym koniem, cała jego edukacja przed tym, kiedy wsiądę: kondycja, trening w galopie, kłusie, równowaga – nad wszystkim pracujemy na lonży. Akceptowanie kontaktu na wodzy, na przykład z wypinaczami – to wszystko dzieje się na lonży. Kiedy wtedy pracuje perfekcyjnie, to mogę go dosiąść, nie wcześniej. W zależności od budowy konia, jak mentalnie i fizycznie akceptuje pracę, jak się rozwija, niektóre konie potrzebują jednego lub dwóch miesięcy, a inne trzy tygodnie i już można wsiadać. Dla mnie praca na lonży to priorytet. Na ogół konie, z którymi pracuję, nie są najłatwiejsze do jazdy. Zawsze mówię, że rozwiązaniem jest praca na lonży. Konie, które są w dobrej kondycji, często są „świeże”. Według mnie to potrzebne, żeby koń pozbył się z ciała nadmiaru energii. Świeży koń koncentruje się na swojej energii, a nie na nas. Słyszy dźwięk i odskakuje na boki, bo jest pełny energii, a nie skupiony. Kiedy wsiadamy, musimy je ograniczać, bo nie chcemy spaść. Ruszają się szybciej niż chcemy, więc jeździmy z zaciągniętym ręcznym hamulcem. Wtedy koń nie ma swobody do tego, by pozbyć się nadmiaru energii. Dlatego też lonżuję – żeby zapewnić potrzebny im na to czas. Jeśli mamy konia mentalnie spokojnego, możemy „przepracować” jego energię. Wtedy jednak męczymy się – ja nie lubię się męczyć, więc robię to na lonży. Inną sprawą jest to, że niektóre konie są bardzo wrażliwe. Jeżeli taki koń dodatkowo jest pełny energii, to bardzo trudne, by dojść do momentu, w którym możemy powiedzieć „jeździło się pięknie”. U takich koni trzeba pozbyć się nadmiaru energii. Czas pracy na lonży zależy od indywidualnych cech konia. Kiedy jeździłem na Tobalio – jednym z najtrudniejszych dla mnie koni – pierwszego dnia zawodów lonżowałem go przez 45 minut. To była intensywna praca. Drugiego dnia było to 35 minut, a w dniu Grand Prix pewnie pół godziny. Jednak było to bardzo potrzebne, inaczej jazda była bardzo nieprzyjemna. Zapytałeś, czy używam patentów. Właściwie korzystam tylko z wypinaczy, a powodem jest to, że kiedy lonżuję konia, chcę jak najbardziej naśladować pracę w siodle. Kiedy wsiadam, potrzebuję bezpośredniego kontaktu z pyskiem. Właściwie tylko wypinacze na to pozwalają. Mamy gogue, czambony, teraz bardzo popularne są liny pomiędzy nogami – kiedy je widzę, chcę wymiotować, bo to najgorsza rzecz, jaką można stosować w pracy na lonży w mojej opinii. Jednak widzę, że wielu ludzi z tego korzysta i są zadowoleni. 

Szymon Najdzionek: Jaka jest Twoja opinia na temat patentów – wędzideł czy czarnej wodzy?

Albert Voorn: Wymyślono wiele rodzajów wędzideł. Każde z nich zostało zaprojektowane, by koń prowadził się lepiej. Konie różnią się, jeźdźcy też. Wybór wędzidła zależy od jeźdźca, który dosiada konia. Każdy rodzaj wędzidła jest właściwy, jeśli koń dobrze na nim pracuje. Jednak wędzidło jest dobre wtedy, gdy jeździec jeździ z delikatnym kontaktem. Z miękkimi, pięknymi rękoma. Kiedy jeździec ciągnie za wodze, wtedy wędzidło może stwarzać problem i wyrządzić koniowi krzywdę. Przykładowo, jeśli jeżdżę delikatnie używając łydek, a inny jeździec używa ich mocno, może ten drugi potrzebuje mocniejszego wędzidła, by przytrzymać konia. Kiedy odstawiam łydkę, mogę potrzebować delikatniejszego kiełzna. To bardzo osobista sprawa, kto czego używa. 

Szymon Najdzionek: A co, jeśli chodzi o inne pomoce, typu czarna wodza? 

Albert Voorn: Wszystko, z czego korzystamy – jeśli jest użyte w poprawny sposób – nie wyrządza krzywdy. Niestety większość patentów jest używanych w sposób niewłaściwy. Niektórzy mówią, na przykład, że czarna wodza jest niedobra. Otóż nie. Są sytuacje, że ja jako trener prowadzę osobę, która jest w swojej głowie tak skoncentrowana na tym, że koń musi być okrągły i dużo pracuje rękoma, by to osiągnąć, że ja nie mogę z tym już nic zrobić, by to zatrzymać. Ponieważ jeździec był tego uczony już dużo wcześniej, to już jego nawyk. Wtedy daję jeźdźcowi czarną wodzę i mówię mu, żeby jeździł tak, żeby koń trzymał głowę w odpowiednim pionie, by nauczyć jeźdźca stabilnego kontaktu. Obsesją jeźdźców jest to, by koń trzymał głowę w dole. Muszę oduczyć jeźdźca tej obsesji – czarna wodza sprawia, że koń ma głowę nisko, a ja mogę skupić się na tej osobie. Może to sprawić, że jeździec powoli zrozumie, że to droga do poprawy. W innym wypadku progres z danym jeźdźcem zajmuje zbyt dużo czasu. Z tej przyczyny czarna wodza działa fantastycznie. Kiedy lonżujemy konia na wypinaczach, mogą one być trochę mocne, bo ludzie czasem używają ich niewłaściwie. Kiedy używamy czarnej wodzy, koń ma dużo więcej swobody. Dlatego czarna wodza jest prawdopodobnie mniej groźna niż wypinacze. To wszystko zależy od wielu czynników, nie jestem przeciwny żadnym patentom, pod warunkiem, że używamy ich w 100% poprawnie. 

Szymon Najdzionek: Jak powinien wyglądać poprawny zakręt w najeździe do przeszkody?

Albert Voorn: Ogólnie rzecz biorąc, jeżeli wychodząc z zakrętu znajdujemy poprawną odległość do przeszkody, wszystko jest okej. W mojej jeździe i w treningu skupiam się na okrągłym zakręcie – na koniu patrzącym w poprawnym kierunku i zgiętym do wewnątrz. Przyczyną jest to, że nie chcę, by koń spieszył się w zakręcie. Często widzimy, że koń patrzy na zewnątrz, wypada w zakręcie, spieszy się. Kiedy pozwalamy koniowi, by robił to w domu, a później jedziemy na zawody, jest tylko gorzej. Mamy wielu bardzo dobrych jeźdźców i koni, którzy pokonują parkury bezbłędnie, prawie jedynym narzędziem dla gospodarza toru jest skrócenie normy czasu w niesprawiedliwy sposób. Powiem szczerze, że gospodarze toru, nieważne którzy, są niesprawiedliwi. Proponują na przykład tempo 400 metrów na minutę – w rzeczywistości jest szybsze. Jeżeli przyjmiemy to tempo, możemy z łatwością przejechać parkur normalnym galopem. Teraz, gdy startujemy, musimy się spieszyć – to już nie ma nic wspólnego z jazdą konną. W mojej opinii to zła praca gospodarzy, którzy nas oszukują. Ale ponieważ jest to fakt, musimy sobie z tym radzić, że kiedy startujemy w konkursie, nie mamy już czasu na ustawienie konia do wewnątrz, bo musimy się dostać z punktu A do B jak najszybciej się da. Dlatego skupiam się w pracy w domu na poprawnych zakrętach, aby koń był do tego przyzwyczajony – wtedy na zawodach, kiedy nie mam czasu, zakręt i tak jest mniej lub bardziej okrągły. 



Pełne skupienie podczas treningów




Szymon Najdzionek: Jak Lando został Twoim partnerem?

Albert Voorn: Miałem przyjaciela, który poprosił mnie, bym wsiadał na konia, bo powiedział, że sam ma trudności z wprowadzeniem go na wyższy poziom. Dużo wspólnie trenowaliśmy. Powiedział, że nie ma też warunków, by go rozwinąć, a koń może mieć potencjał, a ja mam taką możliwość. Lando był trochę wściekłym koniem, zdarzały mu się dziwne zatrzymania w parkurze. Miał silną osobowość, kiedy nie chciał czegoś zrobić – BUM! Poprzez ciągłe powtarzanie jednolitej jazdy koń nabiera pewności i komfortu i rozwija się coraz lepiej. Dostałem go w kwietniu 1998 roku, pierwszy raz startowałem na nim w maju, a swój pierwszy medal wygrał w pierwszym tygodniu października 2000 roku. Konie tego typu zawsze przynosiły mi najwięcej sukcesów. Poprzez konsekwencję i powtarzalność konie nabierają zaufania do danego jeźdźca. Wtedy, jeżeli koń jest dobry, może być efektywny.  

Szymon Najdzionek: Kto jest Twoim największym autorytetem i dlaczego?

Albert Voorn: Różni ludzie z różnych powodów. Kiedy byłem młodym jeźdźcem i marzyłem o zostaniu profesjonalistą, chciałem zawsze być najlepszy w moim fachu. Jeżeli ktoś robi coś lepiej, niż ja potrafię to zrobić, będę próbował robić to robić tak dobrze, jak ta dana osoba. Może nawet lepiej. To zawsze jest celem. Kiedy jest się młodym, pewne rzeczy Cię przyciągają. Dziś na przykład to światowy numer jeden Steve Guerdat, Marcus Ehning, patrzymy na jeźdźców z czołówki. Każdy z nich ma swoich fanów. W większości przypadków ten, który wygrywa najwięcej, ma najwięcej fanów. Jazda jest jak moda – dziś ten zawodnik jest najlepszy na świecie, więc jeździmy jak on, później jego konie starzeją się i ktoś inny jest najlepszy i jeździmy jak on. Zawsze mówiłem, że moim celem jest to, by mój dosiad nad przeszkodą był tak dobry, jak osoby, która najbardziej mi zaimponowała w danym momencie. Wtedy był to Eddie Macken z Irlandii. Próbowałem kopiować jego dosiad. Kupiłem nawet zielony frak, bo w tamtym momencie był dla mnie przykładem. Jeździłem i rozwijałem się. Następnie byłem pod wrażeniem Franke Sloothaaka, w momencie, gdy jeździł dla Alwina Schockemöhle – jego pracy „po płaskim”, lekkości jazdy. Franke nauczył mnie bardzo wiele o wyczuciu, delikatności – wtedy, kiedy jeździł z Alwinem Schockemöhle. Później osobą, która zupełnie zmieniła moje podejście, był Ian Millar. Był z pewnością osobą, która pozwoliła mi zobaczyć, że kiedy jeździec pozwala koniowi skakać w sposób, który jest dla danego konia najłatwiejszy, szanse na sukces są największe. Ten człowiek pomógł mi to „załapać”. Później trzeba to rozwinąć, zapoznać się z tym, bo jeżeli myśli się w jeden sposób, a po dwóch godzinach treningu zupełnie inaczej, nadal trzeba zapoznać się z tym trybem. To nie przychodzi od razu. Jeżdżąc tak jak wcześniej i tak wygrywałem Puchary Świata. Zauważyłem, że było to bardzo ważne. Później, kiedy wszystko przeanalizowałem, większość rzeczy, których używam, odkryłem sam – próbowałem czegoś i otrzymywałem reakcję. Poczułem jedną rzecz, później inną i wiele rzeczy odkryłem. Widzimy, że ludzie są uczeni w określony sposób. Jednak nawet wtedy nie można zapomnieć o własnym intuicji i rzeczach, które nadal można odkryć, rzeczach, o których nie wie Twój trener. Sam odkryłem bardzo ważne rzeczy, których nikt mnie nie nauczył, co na końcu sprawiło, że stałem się bardziej kompletnym jeźdźcem i osobą o większej wiedzy – tych rzeczy mogę teraz użyć trenując innych. Powiedziałbym, że to w 25% Eddie Macken, w 25% Franke Sloothaak, w 25% Ian Millar i w 25% ja sam. 

Szymon Najdzionek: Co najbardziej denerwuje Cię w jeździectwie?

Albert Voorn: Jest wiele takich rzeczy. Jako osoba pasjonująca się tym sportem, straciłem jakiekolwiek zainteresowanie. Do tego stopnia, że już go nie oglądam. Myślę, że to wielka szkoda, bo jest to sport, z którego żyję i który jest moją wielką pasją. To, co najbardziej mnie irytuje, to gdy ludzie jeżdżą – i pamiętajmy, że kiedyś byłem taki sam – nie myśląc o koniu, a tylko o sobie. Koniec końców, gdy jeździmy, wykorzystujemy zwierzę dla naszego ego i własnej przyjemności. Jestem w stanie zrozumieć, gdy jest się młodym, pełnym ambicji i brakuje potrzebnej wiedzy – to normalne. Musimy się nauczyć. Jednak w procesie naszej nauki zwierzę cierpi. My jako starsi trenerzy musimy poprawiać błędy danej osoby. Czasem na zawodach mówię „whoa, przestań”, a oni patrzą na mnie myśląc „to nie Twoja sprawa”. Zaczynają Cię za to nienawidzić. Wtedy się wycofuję. Kiedy ludzie nie szanują zwierzęcia podczas jazdy, również dlatego, że nie rozumieją, jak funkcjonuje, z braku wiedzy – to mnie denerwuje. Jestem osobą, która kocha każdy sport jeździecki, w tym powożenie, cokolwiek to jest, reining – nieważne. Dopóki robimy to pięknie, myśląc o koniu. Kocham ujeżdżenie. Teraz, gdy oglądam zawodników ujeżdżenia na najwyższym poziomie, patrząc na ich siodła, pokazuje mi to, że żaden z nich, włączając mistrzów olimpijskich, siedząc w takim siodle, nie ma pojęcia, jak to działa, ponieważ siedzą praktycznie w ortopedycznych krzesłach. Nie ma tu swobody poruszania się, są zakleszczeni. Patrzę i nie chcę tego widzieć, bo nie mam do tego szacunku. Nieważne, czy nawet wygrają złoty medal – jeżeli jeździsz w takim siodle, nie masz pojęcia co robisz. Po drugie, dresaż to elegancja, piękno, trening. Chcę oglądać konie, u których widzę lekkość, piękno. Kiedy oglądam przejazd na czworoboku, widzę tylko siłę fizyczną. Nie lubię tego oglądać. Każdy to robi, więc na to nie patrzę. Inną sprawą jest to, jak ludzie się ubierają. Ujeżdżenie to był elegancki, piękny sport – fraki „jaskółki”, meloniki… przepiękna elegancja. Teraz jeździ się w sportowych kaskach, z długim frakiem – to do siebie nie pasuje. Bezpieczne kaski stworzone zostały z jednego powodu – dla pieniędzy. Musimy sprzedawać je za 600, 550, 700 euro – to tylko pieniądze. Ile osób spada z konia w ujeżdżeniowym Grand Prix? Ilu spośród tych, którzy spadają, upada na głowę? Ilu spośród nich z kolei doznaje urazu głowy? Zero! Podczas testu nie potrzebują bezpiecznych kasków. Taki zakłada się na rozprężalni, ponieważ wszyscy zawodnicy ujeżdżenia jeżdżą na koniach, które mają nadmiar energii i nie wychodzą z boksu – to inna historia. Ale kiedy wjeżdża się na arenę we fraku, elegancko, dla lekkości i piękna sportu, a ubranym jest się jak klaun – ja nie chcę tego oglądać. Mówią, że Albert Voorn jest staromodny, ale to jest tylko moja opinia. Ludzie się ze mną nie zgadzają, ale ja straciłem zainteresowanie sportem. Jeżeli patrzę na sport i widzę skoczka, który wjeżdża na parkur ciągnąc głowę konia do dołu, nie cieszę się tym. Kiedy zadzwoni dzwonek, jedzie do pierwszej przeszkody, a pierwszą rzeczą, którą robi koń, jest podniesienie głowy do góry. Po całym ciągnięciu godzinę przed, by głowa była do dołu, zbliżając się do przeszkody podnosi głowę, więc to nie ma sensu. Jestem starszy, ale nie zgorzkniały. Ludzie robią, co robią. Ja tracę zainteresowanie i robię co innego. Dlatego straciłem zainteresowanie sportem. W moim treningu mam nadzieję, że ludziom podoba się to, co robię i że raz na jakiś czas, kiedy popatrzę dookoła powiem „wow – piękny przejazd”. To staram się osiągnąć. Największym rozczarowaniem dla mnie jest to, że profesjonaliści na najwyższym poziomie nie zgadzają się ze sobą. Że nie dogadujemy się, co jest najlepsze dla naszego konia, jak on funkcjonuje. Nie zgadzamy się dlatego, że większość zwierząt ma tak wysoki poziom akceptacji, że pozwalają nam robić rzeczy, które dla nich nie są najlepsze. Tak długo, jak koń będzie akceptował dany typ treningu, będzie on uznawany za właściwy. Dla młodych ludzi to szczególnie trudne. Niektórzy jeżdżą z rękoma wysoko, inni nisko. Więc co mają myśleć młodzi ludzie? Jestem rozczarowany w tej kwestii.  

Szymon Najdzionek: Jaka jest Twoja rada dla młodych jeźdźców, którzy chcą być coraz lepsi? 

Albert Voorn: Moją jedyną radą może być: upewnij się, że wiesz, jak koń naturalnie funkcjonuje. Upewnij się, że wiesz, jak człowiek naturalnie funkcjonuje. Kiedy to wiesz, jazda konna jest bardzo łatwa i nie możesz zrobić niczego źle. To moja rada. 

Szymon Najdzionek: Dziękuję za wywiad!

Albert Voorn: To była przyjemność, dziękuję za gościnę.


Albert Voorn podczas kliniki w Sentio Equestrian



Szymon Najdzionek:
It’s your first time on a clinic at Sentio Equestrian. What was your impression of the place? What were the participant’s greatest problems and what were they good at?

Albert Voorn: First impression is that it is enormous. It is a beautiful, beautiful building. Then when I walk around, I always look where I see for the horses, for example. First things that catch my eye is that when you build such a beautiful place and spend a fortune on having it so beautiful, that people allow the doors for the horses open, that they can eat the door that they just paid lot of money for. That disturbs me most, because I think horses should have their heads in the stable. First of all, it’s safer. Second – it’s quieter for the horse. Especially because there is always a lot of traffic in the aisle. Horses, especially at feeding time and all, they attack. And I’ve seen dangerous things happen. People always think that for the pleasure of the horse, and, you know, it’s nice that they can have their heads out. But for me it has more disadvantages than advantages. And horses break everything. They do everything possible the break the beauty that you’ve just created. And for me it’s a shame. Because I want this place, over ten years, to look like it looks on the first day. Because that is the goal, because you create something beautiful. And horses try to do everything possible, then it is not the case.

Szymon Najdzionek: What were the participant’s greatest problems and what were they good at?

Albert Voorn: The riders… Worldwide it’s the same. At the end of the day, what I concentrate most on is the position of the rider. Because the moment when the rider in the saddle is functioning in a natural way, and the position is correct, then riding is always easy. The thing is that when I come and give clinics, these riders are always trained by their trainers, and what they do with me for them is new, right? Then, people are very different in, for example, changing. One changes quicker than the other. Then, riders also have different problems. In the training, what I’m doing is trying really to adjust to that particular rider, what in that particular moment is working most against that particular person. So, we do certain kinds of exercises to try to show the problem, but per group, and sometimes even in the same group, I do different exercises with people, because I want to focus on one particular thing at that particular moment.

Szymon Najdzionek: How do you work with your horses during and after the season?

Albert Voorn: Now my riding is a hobby, because my profession is training. And I have to see when I have a day that I can train at home or jump, that I can go to a show, because my work is my priority, because I have to survive and pay the bills. When I am in full showjumping, I always train the horse for nine months of the year. If the horse is in full training. Three months of the year. And then I look, when I ride, in what season my horse is the best performing. You have horses that are better outdoor horses, you have horses that are better indoor horses. So, then I look and take my priority indoors or outdoors. After the nine months my horses are not jumping for two months, not at home, not at the show. They play a bit, they maybe are in a paddock, when you have paddocks. I’m not a paddock fanatic, but if the horses stay in the paddock long, and they are used to it, it’s fine. And I keep them in light training, especially the older horses. Young horses let’s say when they’re five years old, I can turn them out, you know, and do nothing. But when you have an older horse, I like to keep them in light training: being on the walker, lunge them a bit, but there is no jumping. Then in month number three I start jumping and training at home again, slowly, and then after three months I go again to shows. I very strongly believe that we have a beautiful animal and we can, with this animal, have a lot of fun for a very long time - if you take care of this horse from a young age. When you are a professional rider and you want to jump at the highest level, for me the career of the horse starts at 10, on the highest level. Building up to that highest level is just giving the horse the time and opportunity to develop physically and mentally to achieve the highest level. So, in this period of time, it’s not so important the amount of shows that you do. The littler you do, not more than necessary, the longer you can save this horse, the more time you give him to develop to help give them a career from 10 to 18. And it is in that period of time that the horses in Grand Prix and Nations Cups and Championships, they are productive to you as a top rider, and that is when those eight years is a long time. And then you really can make the horse productive for you, for the investments you made up to 10 years. Today what you see is a lot of riders and owners, especially, because very often riders are blamed by the owners, and owners are blamed by the riders. At the end of the day, it’s a cooperation, and we have to see what’s the goal. Today what we see very much is that there’s no patience anymore, and everything needs to go quick. I’m not in favor, for example, of championships for young horses when my goal is the highest level. If I’m in a stable where I need to sell the horses, maybe it’s a different story. But I go out from the fact that I want to go and achieve the highest level. When in this period of time we go very, very quick, and we put more stress on the horse than we should, then normally already 12-year-old horses start to feel it. So, for that reason I think we should be very careful until 12 years old. That is also when I have a five-year-old, it doesn’t jump higher than 120 cm. A six-year-old not higher than 130, a seven-year-old not higher than 135, an eight-year-old – 140, a nine-year-old 145 to start Grand Prix, and then when he’s 10 he’s ready to do the top. And I think that when you put that rule on your stable and you make an agreement with your owner, and the owner with the rider, I think we can enjoy the horse for a very, very long time.



Cenne rady podczas kliniki




Szymon Najdzionek:
What is the difference in training younger horses (5,6 years old) and more experienced ones?

Albert Voorn: In the riding technique, there is no difference. The difference would be the height that we jump with the horse, and when you have a young horse that is in development, probably the amount of jumps that you make is less, and the amount of shows that you do is less. Like, to go with a five-year-old three days in a row to a show, you have to question if that is necessary or not. But then in higher competitions, when we are at an international show, in four days for example, the horse jumps a maximum of three days. So, the intensity of the training for a young horse is probably not as much as for an older horse.

Szymon Najdzionek: How often do you go to shows?

Albert Voorn: That depends a little bit on what choice you make. Let’s say for example, when I say I’m going to make a trip to the south of Spain, and I make the trip and then I can maximally jump for three weekends in a row. But then actually the Grand Prix horses are the most fortunate, because most of the time they do one qualifier, they qualify for the Grand Prix, and they do the Grand Prix, so in that weekend they maybe jump two classes. The younger horses, they jump for three days out of four. After those three weeks of a show, I have two weeks without a show. If I have a two-week show - one week with no show, in two weeks again – possible. So, it depends a little bit, first of all – on the horse, what it does very easy, is it physically and mentally not stressful for him. At the end of the day, in the approach to everything, it’s a very individual approach to each horse. At the end of the day, I always have in my mind that I want to keep him as long as possible.

Szymon Najdzionek: What do you think about lunging horses before a ride and do you use any patents such as side reins? Do you believe that lunging can replace normal training?

Albert Voorn: For me the priority of my training is lunging. Now modern vets, they say we shouldn’t. For me, when a horse cannot work correctly on the lunge line, the horse should not jump or should not be ridden. Because in everything that we do, we build the horse progressively up. When I start with a young horse, his whole education before I sit on him: the condition, the training in canter, trot, the balance, it’s always done on the lunge line. The acceptance of the contact, with side reins for example. It’s all done on the lunge. And when the horse goes perfect on the lunge line, then I’m going to sit on him, not before. And then depending on how the horse is physically built, depending on how the horse mentally accepts, physically accepts and how it develops, maybe, one horse needs more than one or two months, the other maybe three weeks and he already says: “you can sit on me”. That’s a little bit also where I adapt. But lunging for me is a priority. The horses that I normally train are a bit special, not the easiest ones to ride. And I always say that the solution for my problems is lunging. Because, especially when you have horses that are carrying a lot of condition, they’re fresh, and I find it necessary for a horse to get rid of the freshness that is more in the body than should be. Fresh horses, for example, has their concentration on the freshness and not on us. They hear a noise and jump to the side, because they are fresh, they are not focused on us. When we sit on them, we always have to limit them, because we don’t want to fall off. They go faster than we want them to go, so you’re always riding with hand brakes on. So, the horse actually has no freedom to get rid of that freshness. That’s why I lunge them, so they can have the time necessary to get rid of the freshness. When you have a quiet horse in mentality, you can ride them through the freshness, the only thing is that you yourself get tired of it, and I don’t like to get tired, so I do it also on the lunge. Another thing is that you sometimes have very sensitive horses. When a sensitive horse on top of his sensitivity is very fresh, it is extremely difficult to come to a point when you say: “wow – I’ve had a beautiful ride”. So definitely with that sort of horse the freshness needs to be gone. Then the time that I lunge depends on the horse, on the individual. When I rode Tobalio, one of the most difficult horses for me, that I rode, it was on the first day of the show 45 minutes. It was intensive lunging. The second day it was 35 minutes, and the Grand Prix time probably 30 minutes. But the lunging was really needed, otherwise the rideability was very unpleasant. Then you asked the question about what do I use. I actually only use side reins. And the reason for that is because when I lunge a horse, I want to copy as much as possible what I do when I sit on him. And at the end of the day, when I sit on it, I need direct contact with the mouth of the horse. And it’s actually the side reins that are the only thing that gives that. You have gogues, you have chambons, now it’s very fashionable – those ropes between the legs. When I see that – the ropes between the legs – it makes me puke. Because that is the worst ever thing you can do when lunging horses in my opinion. But then I see a lot of people do it, and they are very happy with it.

Szymon Najdzionek: What is your opinion about different kinds of patents, such as correcting bits or draw reins?

Albert Voorn: Let’s say: there are many bits invented, and all these bits that are invented, they are invented to make the horse go better. And horses are different, riders are different, and it depends on which rider is riding the horse, which bit they use. Any bit is okay when the horse goes well with it. But the bit is always okay if the rider rides with hands of paper, soft, beautiful hands. When the rider is pulling on the reins, then the bits can be a big problem and do a lot of harm for the horse. So let’s say, for example, when I ride very softly with my leg and another rider rides strongly with the leg, maybe he needs a stronger bit to hold the horse. Then when I take my leg off, maybe I need a softer bit. So, it is very personal, what riders are using.

Szymon Najdzionek: What about other things like draw reins?

Albert Voorn: Anything that you use, and what is used in a correct way, does not do any harm. Unfortunately, the majority of tools that are used are not used in a way they should be. For example, they say draw reins are bad. No. It is a possibility that I as a rider, as a trainer, train a person, that in their mind is so focused on that the horse needs to be round, and this rider is always working with their hands to make the horse go round, that I cannot make the rider stop doing that. Because that’s what the rider has been told before, that is the habit of the rider. Then I give the rider a draw rein, make them ride the horse with a draw reins so the horse has its head on a vertical line, to teach the rider firstly to keep his hands still. Because if the rider’s obsession is that the horse needs to have its head down, I have to take this obsession away, the draw reins keep the head down a little bit, and I can focus on the rider. And I can make the rider slowly understand that this is what you can do to make it better. Otherwise my progress with that particular rider takes too long. So, for that reason the draw rein works fantastic. Then, for example, when you lunge a horse, and you lunge with side reins, the side reins can be strong, because sometimes people use them directly straight. The draw rein, for example, when you use it, the horse has much more flexibility. So, for that, the draw rein is probably not as severe as the side reins. And so, it totally depends. I’m not against any tool, as long as the tool is used 100% correctly.



Upewnij się, że wiesz, jak koń naturalnie funkcjonuje





Szymon Najdzionek:
How should a proper turn to the fence look like?

Albert Voorn: Let’s say, at the end of the day, when you go through the turn and come with a good distance to the fence, it’s all fine. I focus in my riding and training on a round turn. That the horse is looking to the right direction, with an inside flexion. The reason why I do that is because I don’t want a horse to rush through the turn. You see a lot that the horse’s is to the outside, and the horse is sort of falling to the inside and rushing through the turn. When we allow a horse to do that at home and then we come to the show, most of the time at the show it is worse. Today, because we have so many good riders and so many good horses in the ring, that jump too many clear rounds, nearly the only tool for a course builder is to make the time allowed short in an unfair way, because I can totally tell you that course builders, no matter who it is, top course builders, they are unfair. Because they say 400 metres per minute, they make it faster. Because if you walk it 400 metres per minute, we can easily do it in a way we canter. We now come to shows where we have to rush through it. It has nothing to do with horse riding. In my opinion it’s bad course building and they are fooling us. But because that is a fact, we have to deal with it that in the show when we ride, we have no time to flex to the inside anymore, because we have to get from A to B as quick as possible. That is where I’m focusing on a nice, round turn at home, that the horse is used to that, so when I come to the show and I have no time to flex, it’s still a sort of more or less round turn.

Szymon Najdzionek: How did Lando become your partner?

Albert Voorn: Lando became my partner… First of all, there was a friend of mine that asked me to ride a horse, because he himself said: “you know, I find it difficult to bring him to a higher level” and because we trained a lot together, and he said: “I also do not have the opportunity to bring him there, the horse maybe can do it, and you are in it”. Lando was a horse that was a little bit of an angry horse, and a horse that had an odd stop. You know, he had a strong mind, and when he said: “I don’t wanna do it” – boom. That is why repetition, repetition, repetition, the same, the same riding, that’s where the horse gets confidence, gets comfortable with me, that he did a lot, he developed better and better and I must actually say I got him in April 1999, I rode his first show in May and he won his silver medal in October, the 1st of October in I think… the first week of October of 2000. At the end of the day, these sorts of horses were always the horses that gave me the most success. It’s actually the consistency, the repetition where horses get confidence in that particular rider and when then it is a good horse, they can perform well.

Szymon Najdzionek: Who is your biggest authority, or was, and why?

Albert Voorn: Different people for different things. When I was a young rider it has always been in my mind when I started and I wanted to be a professional, that I wanted to be the absolute best in my trait. If somebody is doing something better than I can do it, I will try if I can do it as good as that particular person. Can I even do it better? That is always what is the goal. So, when you’re young, you get attracted to certain things, like, for example, when we talk today: you have the number one Steve Guerdat, Marcus Ehning, all these top riders, and all these riders have their fans. Most of the time, the one that wins the most has the most fans. And that riding is also a little bit of a fashion. It’s like today this one is the best in the world, so we’re going to ride like this, and then his horses get a little bit older, and somebody else is number one so we’re going to ride like him. I always had my focus on that I wanted my position to be as good as possible on top of the fence as the person that impressed me with the best position. At that particular moment it was Eddie Macken from Ireland. So, I tried to copy that position. I even bought a green jacket, because at that particular moment he was my example. So, then you ride, you develop. Then I was very impressed by a rider like Franke Sloothaak, in the time that Franke was riding for Alwin Schockemöhle. The flatwork, the lightness on the flat. So, Franke on that part taught me enormous things about feeling, about softness, at the time that he was riding with Alwin Schockemöhle. And then actually the person that I can say made me think from black to white was Ian Millar. He was absolutely, at the end, the person that made me see that when we, riders, allow the horse to jump in a way that it is most easy for that particular horse, the chance of success is the best. And then actually that man was a sort of like “yeah”. And then, you know, you have to develop that, you have to get familiar with that, because when you think black, and then after two hours of training you suddenly think totally white, but still you have to get familiar with the white. It’s not suddenly there. And with the black I was winning World Cups as well, you know what I mean? But I really noticed that it was a very, very important thing. And then at the end of the day, when you really analyze, the most things that I use, I discovered myself. You do something, an you say “wow” – I get this reaction or that reaction. You see this, and you feel this… and you discover a lot of things. But you see, for example, people are taught in a certain way, but still when you’re taught in a certain way, you must never forget your own intuition. Things that you can maybe discover, things that your trainer doesn’t know. I discovered major things that I’ve never been taught, and then finally in the end, made me a more complete rider and more knowledgeable person and that I can now use in my training for others. And so, it is, let’s say, 25% Eddie Macken, 25% Franke Sloothaak, 25% Ian Millar and 25% myself.

Szymon Najdzionek: We have the last question: what annoys you the most in the equestrian world?

Albert Voorn: Ooh… There are a lot of things I can tell you. For a man as passionate as I am about my sport, I’ve lost total interest in my own sport. I’ve lost total interest so that I don’t even watch the sport anymore. And I find that a shame, because it’s a sport that, you know, gives me my bread and butter and I’m really passionate about it. What irritates me the most, is when people ride – and don’t forget I’ve been exactly the same – is when in the riding that we do with the horse, we do not think towards the horse but only towards ourselves. Because at the end of the day, when we ride horses, we use and abuse an animal for our own ego and our own pleasure. And I can totally understand when you’re young, ambitious, and you do not have the knowledge that you don’t know – it’s normal. You need to learn. But while you’re learning, the animal is suffering. And we, as senior trainers, need to be able to correct that particular person. And so that’s why sometimes on a show I say “hey, whoa”, but they look to me like it’s none of my business. And they start to hate you for it. And then you sort of pull back. And so, when the people do not respect the animal they are riding, also because they don’t understand how the animal is functioning, lack of knowledge disturbs me. I am a person that loves any sport with horses. If it’s carriage driving, if it’s… whatever it is, reining, doesn’t matter. As long as it’s done beautifully and in the sense of the horse. I love dressage. If I now see dressage riders on the top-level ride with the saddles they ride in… it shows me already that all these dressage riders, no matter if Olympic champions, that sit in a saddle like that, have no clue what it is. It depends on the seat and all that stuff, because they sit in a saddle that is nearly an orthopedic chair. Because there is no freedom of movement, they are locked in. So, already I look at it and I don’t want to see that rider, because, you know, I have absolutely no respect for them. Doesn’t matter who it is – if they win a gold medal, doesn’t matter. When you sit in a saddle like that, you have no idea. Okay? Then secondly, dressage is elegance. It’s beauty. It’s the training. So, when it’s done, I want to see a dressage test, where I see a rider that is not working on the horse and I see the horse go and I go “wow, the lightness, the beauty…”. When I see a dressage test it’s physical strength. I don’t like to see it. And everybody does it. So I don’t want to look at it, so I don’t look at it. And then it’s how the people dress. Dressage is a beautiful, elegant sport. Long tail, top hat… beautiful, elegant. Now we ride with security helmets in a dressage test. With the long tail. It doesn’t go together. Yes – security. The security helmets were only made for one reason – money. Because we need to sell them for 650, 500, 700 euros, it’s only money. Because in the dressage Grand Prix test – how many people fall off their horse? From the ones that fall off their horse in the dressage test, how many fall on their heads? And from the ones that fall on their heads how many have a head injury? It’s zero! So, in the test, you don’t need a safety helmet. Then you put the safety helmet in the practice arena, because the dressage riders all ride on horses that are too fresh and are probably boxed a lot – different story. But when you enter the dressage arena with your long-tailed coat, in elegance, the lightness, the beauty of the sport, and you’re dressed like a clown – I do not want to watch it. And yes – Albert Voorn is old-fashioned, he’s an idiot and whasotever. No – this is my opinion. The people don’t agree with me, but I have lost total interest in the sport. If I look at the sport and I see a showjumping rider coming into the ring pulling the horse’s head down – I don’t enjoy it. Because he goes to canter when the bell rings, he goes to the first fence, the first thing that the horse does is it puts his head up. With all that pulling that is done hours before, the head is down, he goes to the fence and the head is up. So, all that stuff makes no sense. So, the older I get - but I’m not bitter, people do what they do - I lose interest and do something else. You understand? So that’s the reason why I lost interest in my sport. In my training I hope that people like what I do and that once in a while, when I look around the corner, I can go like “wow – beautiful, beautiful round”. And that’s what I’m trying to achieve. The biggest disappointment for me in this sport is that the top-level professionals disagree about things, that we do not agree on what’s the best for my horse, how does my horse function. And the reason why we disagree is because the horse, the animal, the majority of them has such a high acceptance level, that they allow us to do things that probably are not the best for them. And as long as this horse accepts that training, certain kind of training, then it’s considered right. So, he does this, he does that, he does that. It’s three opposite things, because the horse accepts it. And that is, for young people, extremely difficult. You see me saying “hands high”, to the other one “hands low”, so what do young people need to know? I’m disappointed very in that matter, yeah, absolutely.

Szymon Najdzionek: What would be your advice for young riders who want to be good at riding?

Albert Voorn: My only advice for a young rider can be: Make sure that you know how a horse naturally functions. Make sure that you know how the human being naturally functions. When you know that, riding is extremely simple, and you can’t do anything wrong. That is the only thing.

Szymon Najdzionek: Thank you for the interview!

Albert Voorn: Pleasure, thank you for having me.








tekst i opracowanie: equista.pl, fot. Dava Palej Timeless Photography