Gdy przyszedł na świat w niewielkiej rodzinnej farmie w Belgii, nikt nie spodziewał się, że kilka lat później stanie się najsłynniejszym koniem skokowym, który trwale zapisze się w historii jeździectwa. Żywa legenda, jeden z najważniejszych koni sportowych naszych czasów i jak dotąd pierwszy i zarazem ostatni zdobywca Wielkiego Szlema w Rolex Grand Slam of Showjumping. Oto krótka opowieść o obecnie 22-letnim wałachu Hello Sanctos (Quasimodo van de Molendreef – Nasia van het Gravenhof/Nabab de Reve), niezrównanym partnerze sportowym Scotta Brasha (GBR)!
Hello Sanctos rasy SBS urodził się 13 maja 2002 r. na terenie małej stajni położonej w miejscowości Lembeke w Belgii. Hodowca Willy Taets nadał mu imię Sanctos van het Gravenhof, a choć rodowód źrebaka był obiecujący – ojciec Quasimodo van de Molendreef (Heartbreaker – Jarme V't Steentje/Lys De Darmen) był synem legendarnego Heartbreakera (Nimmerdor – Bacarole/Silvano), natomiast matka Nasia Van Het Gravenhof (Nabab de Reve – Balin D83/Fier de Lui Z) jest córką ogiera Nabab de Reve (Quidam de Revel – Melodie En Fa/Artichaut), brązowego medalisty druż. Światowych Igrzysk Jeździeckich w Jerez de la Frontera (2002) – to sam koń nie wyróżniał się niczym szczególnym. Gdy przyszły gwiazdor skoków skończył 2 lata, hodowca podjął decyzję o jego sprzedaży, co było początkiem kariery wałacha.
Do poziomu międzynarodowego doprowadził go Peter Wylde (USA), który startował z nim od kwietnia do listopada 2010 r., kończąc ich wspólną drogę zwycięstwem odniesionym podczas 2-gwiazdkowego Grand Prix w Oldenburgu (2010). Jako następna wodze przejęła Katharina Offel (GER), wówczas reprezentująca Ukrainę, a dobre wyniki nowego duetu – m.in. 9. miejsce w wymagającym Grand Prix (140-160 cm) w Sopocie (2011) czy wygrana na 4-gwiazdkowych zmaganiach w Geesteren (2011) – nie umknęły uwadze sponsorom Scotta Brasha (GBR), wg których potencjał Sanctosa nie budził żadnych wątpliwości. Lordowie Kirkham i Harris odkupili konia z myślą o starcie Brytyjczyka w Igrzyskach Olimpijskich w Londynie (2012), a dopełnieniem transakcji była zmiana imienia na Hello Sanctos (wszystkie konie należące do tych lordów mają dodany przedrostek Hello).
Bardzo szybko okazało się, że lordowie mieli rację! Podczas Igrzysk Olimpijskich w Londynie (2012) Scott Brash (GBR) & Hello Sanctos wywalczyli 5. miejsce w klasyfikacji indywidualnej, a co istotniejsze, przyczynili się do zdobycia złota w klasyfikacji drużynowej, czym wywołali sensację! Potem duet co krok zgarniał kolejne medale, w tym np. brąz indyw. i złoto druż. podczas Mistrzostw Europy w Herning (2013), jak również spróbował swoich sił w Światowych Igrzyskach Jeździeckich w Caen (2014). Para szła jak burza, co oczywiście przekładało się też na zarobki (wystarczy wspomnieć, że tylko w samym cyklu LGCT Hello Sanctos zarobił ponad 1 mln euro!) oraz dodatkowe wyróżnienia, jak np. dwukrotne ogłoszenie wałacha najlepszym koniem skokowym wg Światowej Federacji Hodowców Koni Sportowych (2014, 2015). W tym miejscu warto na chwilę się zatrzymać i wrócić do hodowcy Hello Sanctosa. W 2014 r. nadano mu zaszczytny tytuł Hodowcy Roku (2014), a wielkim przeżyciem okazała się już sama podróż na rozdanie nagród, ponieważ Willy Taets po raz pierwszy w życiu znalazł się na pokładzie samolotu. Czy w trakcie lotu do Genewy rozmyślał o tym, że wszystko zaczęło się od maleńkiej farmy, a skończyło na przyznaniu mu jednego z najbardziej pożądanych wyróżnień w branży? Dziś trudno powiedzieć, ale pewne jest to, że chwilę po tym wydarzeniu świat obiegła nieprawdopodobna wiadomość – Scott Brash (GBR) & Hello Sanctos zdobyli Wielki Szlem w Rolex Grand Slam of Showjumping (2015), czego dokonali jako pierwsi w historii!
Choć wydawało się, że nic ich nie zatrzyma, los zadecydował inaczej. Scott Brash (GBR) & Hello Sanctos przygotowywali się do startu w Igrzyskach Olimpijskich w Rio de Janeiro (2016), jednak tuż przed zawodami ogłoszono konieczność wycofania wałacha z powodu kontuzji. Był to ogromny cios zarówno dla fanów duetu, jak i samego zawodnika, szczególnie że oczekiwania były ogromne. Po jakimś czasie Hello Sanctos powrócił na parkury, ale właściwie na zmianę pojawiał się i znikał ze względu na dręczące go nawroty wspomnianej dolegliwości. Wreszcie w 2019. zdecydowano o zakończeniu imponującej kariery sportowej Sanctosa, a oficjalne pożegnanie zorganizowano podczas CHI Geneva, czyli ostatniego etapu Rolex Grand Slam (2019). Ostatnia runda honorowa Scotta Brasha (GBR) & wałacha wzbudziła aplauz i ogromną radość publiczności, która tym samym podziękowała Hello Sanctosowi za wszystkie jego starty. Na poziomie międzynarodowym odnotowano ich aż 252 (mistrzostwa – 13, zawody drużynowe – 20, World Cup – 38, zmagania 5-gwiazdkowe – 85), co robi wielkie wrażenie!
Podziw dla Scotta Brasha (GBR) i Hello Sanctosa wyrażano na różne sposoby, a ciekawszym z nich jest… pomnik duetu, który wykonano z kilku ton starych podków i postawiono w Peebles, czyli rodzinnej miejscowości zawodnika! Popularność wałacha nie słabnie – m.in. całkiem niedawno był bohaterem jednego z odcinków programu „Hall of Fame” – jednak on sam na każdym etapie kariery był zawsze spokojny i opanowany, co wg słów lady Harris (to wspołwlaścicielka konia) jest zasługą ulubionego hobby tego konia, czyli… spania. Przez lata wyglądało to tak, że Hello Sanctos ucinał sobie drzemkę, potem „w przerwie” skakał podczas zawodów, a po powrocie z parkuru znów zasypiał. Oczywiście teraz wałach jest już na pełnej emeryturze, dlatego pozostaje życzyć jeszcze wielu lat udanych drzemek!