Zarzuty za znęcanie się nad klaczą we wsi Budwieć

Data publikacji: 2019-07-29
Koń, fot. foter.com



Z pewnością nawet nie przypuszczali, że ktoś ich obserwuje i nagrywa – teraz Artur P. i Jerzy J. odpowiedzą za pobicie klaczy, do którego doszło 21 lipca br. we wsi Budwieć (gm. Giby, woj. podlaskie). Sprawą zajmuje się również Fundacja Viva


Na filmiku (jest dostępny TUTAJ) widać, że klacz jest przywiązana do samochodu i bita, łącznie naliczono 21 uderzeń w zad i nogi. Zachowanie mężczyzn nagrała turystka, film trafił do rąk komendanta policji w Sejnach, który następnie zarządził zajęcie się sprawą. Ta decyzja zapadła tydzień po zdarzeniu, choć tutejszą policję powiadomiono już 21 lipca – w tym dniu ktoś zadzwonił na telefon alarmowy Wojewódzkiego Centrum Powiadamiania Ratunkowego, informacja trafiła do dyżurnego policji, który przyjął zgłoszenie. Interwencja niestety nie przyniosła oczekiwanych rezultatów, nic nie udało się ustalić.


Dzięki nagraniu policja mogła zatrzymać 32-letniego Artura P. (pomocnika) oraz 38-letniego Jerzego J. (właściciela klaczy z filmiku oraz wielu innych koni – podejrzany mężczyzna zajmuje się ich handlem). Tak brzmi treść zarzutu, którą przedstawił prokurator Rafał Haraburda z Prokuratury Rejonowej w Sejnach: „Są podejrzani o to, że wspólnie i w porozumieniu znęcali się nad klaczą rasy polskiej, maści siwej w ten sposób, że przywiązali zwierzę za szyję do samochodu i przez kilkanaście metrów, w czasie kilkudziesięciu sekund, wobec widocznego oporu zwierzęcia, właściciel Jerzy J. ciągnął konia, a Artur P. kilkakrotnie sznurem uderzał w zad konia”. Podczas przesłuchania mężczyźni tłumaczyli, że chcieli zaprowadzić klacz na pole oddalone o 1 km, o przemocy powiedzieli, że „zrobili to z głupoty, bo klacz nie chciała iść”. Podejrzani są pod dozorem policji, nie mogą wyjechać z Polski, musieli też wpłacić pieniądze na poczet przyszłych kar finansowych (właściciel – 1900 zł, pomocnik – 100 zł). Chcą dobrowolnie poddać się karze – znęcanie się nad zwierzętami jest karane 3 latami więzienia.  


Zdarzenie zwróciło też uwagę pracowników Fundacji Międzynarodowy Ruch na Rzecz Zwierząt Viva, chcą reprezentować klacz w sądzie, poza tym będą starali się doprowadzić do tego, by podejrzani otrzymali sądowny zakaz posiadania zwierząt. Viva wysłała już zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, co tak uzasadnił jeden z przedstawicieli fundacji, Paweł Artyfikiewicz: „W naszej ocenie to jest przypadek znęcania się ze szczególnym okrucieństwem z uwagi na intensywność zadawanego cierpienia, bo koń aż usiadł, czego normalnie nie robi. Takie uderzenia są bardzo bolesne. Ciągnięcie przez samochód stwarza ryzyko urazów i powoduje ogromne cierpienie fizyczne i psychiczne”. Odpowiedź Prokuratury Rejonowej w Sejnach nie pozostawia złudzeń: „Prokuratura nie przewiduje zaostrzenia zarzutu o znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem, bo było to krótkotrwałe działanie, a klacz nie ma na chwilę obecną widocznych śladów bicia”. 













tekst i opracowanie: equista.pl, źródło: tvn24.pl, fot. foter.com