Cavaliada od kuchni: Anna Kalinowska

Data publikacji: 2018-03-18
Cavaliada od kuchni: Anna Kalinowska & Crazy Quick fot. Oliwia Chmielewska
Anna Kalinowska w tym roku na Cavaliadzie pracowała kolejny raz. Na zdjęciu z nieodżałowanym Crazy Quickiem podczas Cavaliady w Warszawie w 2016 r. 
fot. Oliwia Chmielewska/Equista.pl

 

W kolejnym odcinku serii "Cavaliada od kuchni" znów prezentujemy to wydarzenie z innej, zakulisowej perspektywy. Tym razem z biura prasowego, bowiem do rozmowy zaprosiliśmy Annę Kalinowską - dziennikarkę redakcji sportowej Polskiej Agencji Prasowej. Jeśli jesteście ciekawi, jak wygląda praca przedstawicieli mediów na takiej imprezie - zapraszamy do lektury!

 

Hala Torwar - widok z trybuny prasowej, fot. Oliwia Chmielewska/Equista.pl

 

Equista.pl: Czym dla Ciebie jest Cavaliada?

Anna Kalinowska: Cavaliada to przede wszystkim wydarzenie sportowe o istotnej randze, decydujące o ewentualnym awansie polskich skoczków do finału Pucharu Świata. PAP (Polska Agencja Prasowa - przyp.red.) obsługuje jedynie najważniejsze imprezy i niestety - mimo mojej prywatnej miłości do hippiki - rzadko wśród dyscyplin, o jakich piszemy, znajduje się jeździectwo. Choć dla wielu pasjonatów koni Cavaliada to najważniejszy punkt sezonu i często jedyne zawody, jakie śledzą na żywo, to dla mnie, jako przedstawiciela redakcji sportowej największej krajowej agencji informacyjnej, są to po prostu kolejne zawody, których przebieg relacjonuję.

 

Equista.pl: Jak dokładnie wygląda twoja praca podczas Cavaliady?

Anna Kalinowska: Wszystko zaczyna się od akredytacji - wysyłamy zgłoszenie do Centrum Prasowego MPT, które podejmuje decyzję o tym, jakie redakcje dostaną prawo korzystania z biura prasowego i trybuny prasowej. Zazwyczaj dzień przed Cavaliadą odbywa się konferencja, po której piszę zapowiedź tej imprezy. Dalej czekają mnie cztery dni spędzone w hali Torwaru - śledzenie przebiegu konkursów, zbieranie różnych wypowiedzi i niezwłoczne przesyłanie tekstów do serwisu PAP, z którego korzystają głównie inne media.

W biurze prasowym mamy do dyspozycji stoły z przyłączami do prądu, wydrukowane listy startowe i wyniki, a na trybunie po prostu możliwość śledzenia zawodów zza biurka. Dzięki akredytacji dostaje się również możliwość podejścia pod rozprężalnię, gdzie łatwo łapać zawodników na wywiady - w tym celu czeka tam ścianka prasowa.

 

Equista.pl: PAP to bardzo specyficzna instytucja. Czy możesz przybliżyć naszym czytelnikom, kto dokładnie korzysta z waszych tekstów, zdjęć lub video?

Anna Kalinowska: PAP to największa agencja informacyjna w Polsce, działająca na podstawie dedykowanej jej ustawy. Zbiera, opracowuje i przekazuje obiektywne i wszechstronne informacje z kraju i z zagranicy. Przez całą dobę, 7 dni w tygodniu blisko 300 dziennikarzy i 40 fotoreporterów przygotowuje serwisy, z których korzystają media, instytucje, urzędy państwowe i przedsiębiorcy.

Fakt, że pracujemy dla innych mediów sprawia, że dla ostatecznego czytelnika dziennikarze PAP pozostają całkowicie anonimowi, chociaż ostatnio jest zalecenie kierownictwa, aby się pod depeszą podpisywał się jej autor. Większość w ogóle nie ma świadomości, że informacje, których słuchają w wiadomościach radiowych, czy depesze, jakie czytają w ogólnopolskich portalach, na czele z Onet.pl czy Polsatnews.pl często pochodzą właśnie z PAP.

 

Equista.pl: Jakimi prawami rządzi się zatem relacjonowanie zawodów dla PAP, na przykładzie imprezy jeździeckiej?

Anna Kalinowska: Zakładamy, że odbiorca nie musi być hippicznym pasjonatem, a więc mój tekst z Cavaliady ma być napisany językiem zrozumiałym dla przeciętnego czytelnika, nienafaszerowanym specjalistycznym słownictwem. Poza tym depesza musi być tworzona zgodnie z naszym standardami, wedle mocno określonych wytycznych. A więc przede wszystkim konkretnie (jedynie fakty), zgodnie z zasadami odwróconej piramidy, szybko (zaraz po zakończeniu danego konkursu), bezstronnie i wiarygodnie, i jeszcze w określonej liczbie znaków w tytule czy leadzie. W odróżnieniu np. od mediów branżowych, w PAP nie można sobie pozwolić na opiniowanie, niedopuszczalny jest wybór sformułowań, które mogą być odbierane jako komentarz. Choćbym prywatnie piała z zachwytu oglądając przejazd jakiegoś dresażysty, to nie mogę napisać o „bajkowym występie” - od oceniania jest bowiem sędzia, trener lub zawodnik, a nie dziennikarz PAP.

 

Equista.pl: Co jest największym wyzwaniem dla dziennikarza na tak dużych zawodach jeździeckich?

Anna Kalinowska: Wiele zależy od tego, dla kogo pracuje. Dla dziennikarza telewizyjnego ważny będzie tzw. „obrazek”, dla radiowca nagrany głos, a dla mnie pozyskane informacje. O ile koledzy np. z tygodników czy miesięczników mogą spokojnie kolekcjonować materiały do obszernej relacji, ja muszę jak najszybciej zebrać oficjalne wyniki, czy wypowiedzi zwycięzców, aby zaraz po zakończeniu zawodów przesłać relację. 

Tak zupełnie prywatnie mogę powiedzieć, że dla mnie największym wyzwaniem na Cavaliadzie są właśnie rozmowy z zawodnikami. Owszem jest wielu jeźdźców, z którymi wywiad to czysta przyjemność, ale bywają w krajowej czołówce tacy, którzy najchętniej uciekliby przed dyktafonem, a jak już się ich dorwie to na każde pytanie odpowiadają półsłówkiem i trudno z tych wypowiedzi zrobić ciekawy dla czytelnika materiał. Ja sobie jakoś poradzę, ale unikanie wywiadów to stracona szansa dla zawodników, o czym miałam okazję pisać dla Equisty tu

 

Equista.pl: Czy pracę na międzynarodowych zawodach jeździeckich można w ogóle porównać do innych sportowych imprez międzynarodowych? 

Anna Kalinowska: Pod pewnymi względami imprezy wysokiej rangi są do siebie bardzo podobne, ale też każda dyscyplina rządzi się swoimi prawami. Czy to będzie Cavaliada w hali Torwaru, czy mistrzostwa świata w lekkiej atletyce, biura prasowe wyglądają zazwyczaj podobnie. Może jedno będzie wyposażone w ekspres do kawy a inne nie, ale ostatecznie o komforcie naszej pracy decyduje przede wszystkim lokalizacja tzw. media center, a nie to, czy zjemy darmową kanapkę, czy też nie. 

Inaczej już jest z trybuną i dostępem do zawodników. Na wielkich imprezach popularnych dyscyplin często na trybunie media mają do dyspozycji ekran z podglądem z różnych kamer i z bieżącymi wynikami, a zawodnicy schodzący np. z bieżni stadionu lekkoatletycznego, czy chcą czy też nie chcą udzielać wywiadów, to w drodze do szatni muszą przejść przez tzw. mixed zone, czyli strefę dla mediów. Czasem nawet na świetnej, międzynarodowej imprezie warunki pracy bywają dość nietypowe. W październiku relacjonowałam na przykład start wokółziemskich regat Volvo Ocean Race wprost z jachtu dla mediów, co oznaczało pisanie newsa z chyboczącej się łodzi, z ekranem laptopa ochlapywanym przez fale i z hurgoczącymi helikopterami transmisyjnymi nad głową. Także na Cavaliadzie pod tym względem jest o wiele wygodniej [śmiech].

 

Equista.pl: Bardzo dziękujemy za rozmowę. 

Anna Kalinowska: Ja również dziękuję, pozdrawiam czytelników Equisty!

 

Anna Kalinowska - absolwentka warszawskiej AWF, współpracownik red. sportowej PAP od 2004 roku. Poza współpracą z PAP prowadzi firmę SPORTiKAL, zajmującą się obsługą medialną imprez sportowych.

 

 

Za kulisami Cavaliady, od lewej: Anna Kalinowska, Charlene i Małgorzata Koszucka, fot. Oliwia Chmielewska/Equista.pl

 

  

Anna Kalinowska  wywiadzie ze zwycięzcą Grand Prix Warszawy 2018 - Jarosławem Skrzyczyńskim ,
fot. Dava Palej - Timeless Photography/Equista.pl

 

Poniżej zamieszczamy linków do opublikowanych wcześniej wywiadów z serii Cavaliada od kuchni: