Gdzie on, tam i jego konie. Mowa o Marku Wenteinie, który jest jedną z najważniejszych osób z belgijskiej branży jeździeckiej, pasjonatem i prawdziwym przyjacielem koni. Zwierzęta spędzają z nim czas… w domu, a nawet w pobliskim pubie – dosłownie nie odstępują go na krok. Wentein prowadzi też swój własny biznes w Brugii, a ok. 3,5 km od miasta stworzył niezwykłe miejsce dla koni.
Na początku nic nie wskazywało na to, że Wentein zwiąże się z jeździectwem – ukończył on studia ekonomiczne. W 1986 roku, mając 30 lat, założył magazyn Hippo Revue (od lat jest to czołowe czasopismo o tematyce hippicznej w Belgii). Nadal pozostajemy w latach 80., bo jest to też okres, w którym Wentein zainwestował w powozy konne.
Piękno Brugii od zawsze przyciągało turystów, a dorożki wydawały się strzałem w dziesiątkę. Wożenie ludzi okazało się być doskonałym wyborem, zwłaszcza że w 2000 r. centrum miasta wpisano na listę światowego dziedzictwa UNESCO, co oczywiście zwiększyło liczbę odwiedzających i korzystających z dorożek. Dziś Wentein ma 4 z 13 wydanych licencji na powozy konne, co czyni go liderem. Łącznie pracuje u niego 16 dorożkarzy (6 na pełnym etacie, 10 w niepełnym wymiarze pracy). W prowadzeniu interesu pomaga mu syn.
Razem zamienili XVII-wieczną farmę w wyjątkowo piękne miejsce i „serce” biznesu. Na co dzień mieszka tu 27 koni, które wykonują różnorodne prace, jeżdżą pod siodłem, biorą udział w Hubertusach i oczywiście wożą turystów. Od razu należy zastrzec, że zwierzęta absolutnie nie są przemęczone. Obowiązuje zasada 8 godzin pracy, a następnie 2 dni odpoczynku.
Skąd takie przywiązanie koni do Wenteina? Przez lata cały czas przebywał z tymi zwierzętami, a pasja połączyła się z pracą zawodową. „Jeździecka” biografia Belga robi ogromne wrażenie. Oczywiście jest aktywnym zawodnikiem (brał udział np. w Royal Windsor Horse Show, licznych zawodach w powożeniu), zajmuje stanowisko przewodniczącego we Flamandzkim Związku Jeździeckim (to największa federacja jeździecka z tamtego regionu, która zrzesza 38 tys. aktywnych członków) i jest członkiem zarządu Belgijskiej Narodowej Federacji Jeździeckiej. Często pracuje jako komentator na największych wydarzeniach (np. na Igrzyskach Olimpijskich w Atlancie), a oprócz tego jest międzynarodowym sędzią w powożeniu (level 4) i Delegatem Technicznym uznanym przez FEI (TD level 3).
W trakcie kręcenia programu dla telewizji, jeden z koni Wenteina cały czas za nim podążał. Nie zraziło go nawet znalezienie się w środku domu, w salonie. Dla Belga to zupełnie normalne, choć żona na początku mówiła mu, że „jest szalony”. Brzmi to nieprawdopodobnie, ale zwierzęta chętnie chodzą też z Wenteinem do pobliskiego pubu i cierpliwie czekają, aż ich właściciel ugasi pragnienie.
Wentein zdradził, co jest jego sekretem – to ciągła praca z końmi nad wzajemnym zaufaniem. Dodał też: „Jeśli masz dobre relacje z końmi i nigdy nie nadużywasz zdobytego zaufania zwierząt, one za tobą podążą. W USA bycie zaklinaczem koni jest pracą – to ma sens. Musisz mieć możliwość komunikowania się z końmi, aby mogły dać znać, gdy coś jest nie tak”. Warte zapamiętania i niezwykle inspirujące!