Wieloletnie starania firmy Horses of Iceland (HOI) przyniosły upragniony efekt, tzn. bardzo duży wzrost eksportu koni islandzkich. Te niezwykłe kuce zachwycają wytrzymałością i szerokim wachlarzem rodzajów form użycia, co wreszcie znalazło uznanie wśród kupców z całego świata. Zeszły rok był wręcz rekordowy!
Początki rasy sięgają IX lub X wieku, kiedy to na dzisiejszą Islandię przybyli wikingowie z końmi na pokładzie. Życie w odosobnieniu (zakaz wwożenia jakichkolwiek koni z zewnątrz wprowadzono w 982 r.!) oraz całkowite wykluczenie pojawienia się domieszki krwi innej rasy doprowadziło do powstania niepowtarzalnego rodzaju koni. Konie islandzkie są niewielkie (osiągają do 145 cm w kłębie), ale jednocześnie silne, wytrzymałe i zdolne do życia pod gołym niebem przez cały rok, a dzięki swojej wszechstronności są używane w wyścigach, rekreacji, najróżniejszych pokazach czy zawodach.
Aby doprowadzić do wzrostu popularności kuców islandzkich, firma Horses of Iceland starała się zapoznawać potencjalnych klientów z walorami koni tej rasy – publikacje w mediach społecznościowych, programy w telewizji czy artykuły w prasie zadziałały, co doskonale widać w zeszłorocznych statystykach.
W 2020 r. z Islandii wywieziono 2320 sprzedanych koni, co przyniosło łączny zarobek w wysokości ponad 9,6 mln euro i wzrost zainteresowania o 53% (w 2019 r. sprzedano 1509 koni). Dokąd przetransportowano kuce? Najwięcej z nich trafiło do Niemiec (974), Szwecji (306), Danii (271), USA (141), Szwajcarii (135) i Belgii (43), ponadto warto dodać, że w 2020 r. po raz pierwszy pojawili się kupcy z Łotwy. Wg Islandczyków poprawa wyników sprzedaży jest efektem pandemii koronawirusa, w ich opinii ludzie mniej podróżują i mogą teraz wydać więcej pieniędzy na hobby.