Z przykrością zawiadamiamy o śmierci Jana Kowalczyka – zawodnika skoków przez przeszkody i WKKW, wielokrotnego mistrza Polski, mistrza olimpijskiego, trenera, żołnierza oraz zwycięzcy ponad 600 konkursów jeździeckich.
Urodził się 18 grudnia 1941 r. w Drogomyślu. Tam już jako małe dziecko zainteresował się końmi. Jego ojciec pracował w fabryce i w związku z tym nie prowadził własnej gospodarki, dlatego mały Jan pożyczał konie od sąsiadów z okolicznych gospodarstw. Chłopiec w wieku 8 lat potrafił świetnie galopować. Gdy miał 12 lat, dostrzegł go Jan Parkasiewicz, koniuszy (zwierzchnik masztalerzy) i trener z pobliskiego Państwowego Stada Ogierów. Tutaj Jan Kowalczyk rozpoczął profesjonalne treningi, a także przydzielono mu pierwszego konia sportowego, Famosa. W zawodach po raz pierwszy wystartował w wieku 14 lat, co było pięknym początkiem wspaniałej kariery jeździeckiej, oficjalnie zakończonej dopiero w 1991 r.
KARIERA SPORTOWA
Pierwsze zwycięstwo odniósł w Żywcu w 1956 r., a już rok później poznał dwóch uznanych trenerów: Wiktora Olędzkiego i Jana Mossakowskiego, z którym wyjechał do Poznania, gdzie po raz pierwszy zasmakował w rywalizacji z dobrymi zawodnikami. Cały czas doskonalił się w jeździe – już w 1958 r. został mistrzem Polski w WKKW, a 2 lata później zwyciężył w Moskwie. Pasmo sukcesów przerwało zatrudnienie się w kopalni i konieczność zgłoszenia się na obowiązkowe odbycie służby wojskowej.
W 1962 r. związał się z warszawską Legią, do której należał już do końca swojej kariery. Tam szkolił się pod okiem bardzo dobrych trenerów i miał dostęp do najlepszych koni, poza tym na stałe zatrudniono go w wojsku. Te wszystkie elementy składały się na świetne warunki do kontynuowania rozwoju.
Jego talent podziwiali widzowie, komentatorzy, znani i silni zawodnicy z innych krajów (trzeba zauważyć, że w tamtym okresie mieli oni większe możliwości doskonalenia się), a nawet… Elżbieta II. Na White City królowa na własne oczy zobaczyła występ Jana Kowalczyka, który w spektakularny sposób pokonał faworyta z Włoch i przyszłego trzykrotnego medalistę olimpijskiego, Graziana Mancinellego. Kowalczyk już wtedy miał na koncie zwycięstwa na poziomie CHIO w Akwizgranie czy Rotterdamie, a przecież jego kariera wciąż nabierała tempa. W 1968 r. zwyciężył w meksykańskim konkursie skoków, gdzie przeszkody mierzyły aż 170 cm! Te zawody przerażały nawet najbardziej utytułowanych i doświadczonych skoczków, dlatego wygrana Kowalczyka była szeroko komentowana. Po tym wydarzeniu zawodnik musiał zmierzyć z serią pechowych wydarzeń. Jego podstawowy koń (Drobnica) miał poważny spadek formy, Jastarnia była źrebna, Chandżar zmarł w Monachium przed samym startem, a do tego brak wystarczających środków finansowych uniemożliwił wzięcie udziału w zawodach w Montrealu.
Na IO po raz pierwszy wystartował w 1968 r., jednak wtedy nie udało się wywalczyć medalu. Podobnie było w 1972 r., a wszystko zmieniło się dopiero w 1980 r., choć wcale nie było łatwo. Zawodnik pojechał do Moskwy z niemal świeżym złamaniem obojczyka (kilka tygodni wcześniej Kowalczyk spadł z konia), a na miejscu koń Artemor co krok pokazywał swoje niezadowolenie. Kaprysy wierzchowca zakończyła… zmiana stroju Kowalczyka z fraka na mundur. Koń poszedł jak burza, a z IO w Związku Radzieckim zawodnik wrócił z dwoma medalami – indywidualnym złotem oraz drużynowym srebrem. Później tłumaczył dziennikarzom, że za jedyną zrzutkę odpowiada on sam, a nie Artemor – zbyt pochopnie pozwolił wierzchowcowi na chwilkę odpoczynku, co koń odebrał jako koniec przejazdu. Stąd właśnie wzięło się muśnięcie drąga kopytem, które uznano za zrzutkę.
Jan Kowalczyk & Artemor na IO w Moskwie (1980)
Po Moskwie wcale nie zamierzał zwalniać tempa – jego świetną formę potwierdzały np. 32 zwycięstwa w 1982 r. Rok później wyjechał do Włoch, by tam trenować jeźdźców, ale i nadal startować w konkursach. Ostatni publiczny występ Jana Kowalczyka odbył się 26 maja 1991 r. na Mistrzostwach Polski w Łącku (pojawił się wówczas z siwym Festynem), co było pięknym zakończeniem jego kariery sportowej. Łącznie wygrał ponad 600 konkursów jeździeckich, w tym m.in. 17 razy zdobył tytuł mistrza Polski (15 w skokach i 2 w WKKW), wywalczył 20 złotych, 15 srebrnych i 8 brązowych medali na Mistrzostwach Armii Zaprzyjaźnionych; a także miał na koncie 5 triumfów w Pucharze Narodów. Starszy chorąży sztabowy Jan Kowalczyk otrzymał również szereg odznaczeń i wyróżnień – m.in. Złoty i Srebrny Krzyż Zasługi, Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski czy wpis do Honorowej Księgi Czynów Żołnierskich. Choć sam nie brał już udziału w konkursach, bacznie obserwował zmagania młodszych pokoleń jeźdźców. Był częstym gościem na krajowych zawodach, a w sierpniu 2018 r. wręczył Jarosławowi Skrzyczyńskiemu niezwykłą nagrodę – „Złoty wawrzyn Artemora”, czyli rzeźbę głowy konia, na którym Kowalczyk zdobył złoto w Moskwie. Angażował się również w pomoc charytatywną – w 2017 r. na jednej z aukcji organizowanej w ramach Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy pojawił się plakat MP 2016 z podpisami 16 mistrzów Polski z wcześniejszych lat, w tym także Jana Kowalczyka.
Na początku sierpnia 2018 r. pojawiły się niepokojące informacje o stanie zdrowia Jana Kowalczyka. Jeździec bardzo szybko dał znać, że był w szpitalu z powodu odwodnienia, ale wszystko jest już w porządku. Mistrz dodał również: „Tylko zdrowe i w pełni formy pary koń-jeździec, mające do siebie zaufanie – mogą stworzyć dobry, zwycięski zespół. Dbajcie o swoje zdrowie, bo łatwo je przez błędy młodości zaniedbać. Pamiętajcie o swoich partnerach – koniach” (pełny wpis jest dostępny TUTAJ).
Jan Kowalczyk odszedł 24 lutego br. Pogrzeb odbędzie się 4 marca (środa) o godz. 13:00 w kościele rzymskokatolickim św. Ignacego Loyoli, po czym nastąpi odprowadzenie Zmarłego do grobu na Cmentarzu Komunalnym Północnym (ul. Wóycickiego 14A, Wólka Węglowa). Rodzinie Jana Kowalczyka przekazujemy wyrazy szczerego współczucia i żalu.
Dzisiaj, po długiej chorobie, zmarł wielokrotny Mistrz Polski, złoty i srebrny medalista Igrzysk Olimpijskich (Moskwa...
Opublikowany przez Jana Kowalczyka Poniedziałek, 24 lutego 2020