Beata Stremler w finałach Nürnberger BurgPokal oraz Louisdor Preis

Data publikacji: 2023-12-12
Beata Stremler (POL) & For Magic Equesta, fot. FEI / Leanjo de Koster
Beata Stremler (POL) & For Magic Equesta podczas FEI World Breeding Dressage Championships (2021)

 


Beata Stremler  – polska olimpijka z Londynu i jedna z najlepszych polskich zawodniczek ujeżdżenia po raz kolejny tworzy dla Polski historię startując w nadchodzący weekend we Frankfurcie w dwóch najbardziej prestiżowych na świecie konkursach dla młodych koni Nürnberger BurgPokal i Louisdor Preis. O tych startach, treningu i planach na najbliższą przyszłość opowiada w rozmowie z Agatą Grosicką.



Beata Stremler (POL) & For Magic Equesta podczas FEI World Breeding Dressage Championships (2021)
 

 


Agata Grosicka:
Czym dla Pani jest start w tych dwóch konkursach Nurnberger BurgPokal i Louisdor Preis?

Beata Stremler: Kwalifikacja do Finału Nürnberger Burgpokal oraz Louisdora pokazała mi po raz kolejny w moim życiu, że nie ma rzeczy niemożliwych. Szczerze to nawet nie odważyłam się tak naprawdę marzyć, o tym ,że dam radę dostać się do choćby jednego z tych finałów. Oczywiście, zarówno ja, jak i prawie każdy profesjonalny jeździec by sobie tego po cichu życzył, ale nie wierzyłam, że takie osiągnięcie może naprawdę mi się przydarzyć. 


Agata Grosicka:
Na jakim poziomie jest Nürnberger Burgpokal?

Beata Stremler: To konkurs, który się nazywa St-Georg-Special stworzony przez Reinera Klimke właśnie z myślą o serii Nürnberger Burgpokal. Stworzony tak, by młode konie (7-9lat) mogły sobie z tym poradzić, ale z ciekawymi wyzwaniami, takimi jak np. półpiruety w galopie zaraz po stępie, co dla niektórych koni może być troszeczkę trudne, bo potrzebują tej energii galopu, żeby wykonać dobry półpiruet a tu ze stępu zebranego praktycznie zakręcasz i wchodzisz w piruet i to jest „tricky”.  Kolejne wyzwanie to na samym końcu programu od razu po galopie wyciągniętym jest wjazd na linię środkową, zatrzymanie w literze L , gdzie trzeba cofnąć cztery kroki i z tego ruszyć kłusem wyciągniętym. To jest trudne dla młodych koni, bo od razu po dodaniu pojawia się element sprawdzający przepuszczalność, w atmosferze dużych zawodów, na koniec przejazdu, trzeba się zatrzymać i zrobić piękne, spokojne, proste cofanie i z tego zakłusować z dodaniem. I ten element liczy się razy dwa. Za najlepsze cofanie w konkursie  Nürnberger Burgpokal jest dodatkowo specjalna nagroda! Jedziemy ten konkurs z 8-letnim For Magic Equesta FRH. (to właśnie z tym koniem Beata Stremler zdobyła w 2021 roku historyczny dla Polski medal na Mistrzostwach Świata Młodych Koni w Verden).

Za to specjalny konkurs Louisdor Preis-Grand Prix, który jedziemy z 9-letnią Fuerstin Bea OLD, pierwszego dnia to jakby ostatni przystanek przed GP. To dość trudny test, składający się z dużej ilości krótkich elementów, nie ma w nim zbyt dużo możliwości, żeby koń wziął „Schwung,” tylko musi już naprawdę nieść się na zadzie i mieć dużo energii właśnie od zadu. Pierwszy konkurs można jeszcze jechać z batem, a drugiego dnia, czyli w trakcie finału, startuje się już w prawdziwym Grand Prix, jechanym bez bata. Myślą przewodnią Louisdoru jest by dać możliwość przyszłym, międzynarodowym koniom GP, dorosnąć do tego poziomu, bez presji mierzenia się ze starszymi, dużo bardziej doświadczonymi końmi. 
Ta seria pozwala wyłowić najlepsze młode konie GP Niemiec (8-10lat) i cały system kwalifikacyjny w ciągu roku, daje tym koniom czas i szansę na dorastanie do tego poziomu. 



Radość po przejeździe na MŚMK 2021

 


Agata Grosicka:
To co Pani robi wpisuje się w tendencję, by tego młodego konia prowadzić od Bundeschampionatów czy MŚMK powoli i spokojnie do poziomu GP. Jaki ma Pani na to plan?

Beata Stremler: Ja zawsze dopasowuję się do konia. Mam u siebie w stajni też konie bardzo dobre, którymi nie wystartowałabym na MŚMK, dlatego, że czuję, że w tym momencie byłby to dla nich zbyt duży wysiłek lub stres. Dlatego ja te konie jeżdżę spokojnie w domu – czasem startując na małych regionalnych zawodach i daję im czas, którego potrzebują, żeby dojść z nimi w idealnym przypadku, do wysokiego sportu. Ale jeżeli mam konie, u których czuję, że to im nie sprawia w ogóle problemu i nie muszę na nich wywierać specjalnej presji, to oczywiście, że chętnie możemy postarać się o start na MŚMK lub jakiś ważniejszych zawodach. Treningi i starty trzeba po prostu dopasować do konia, tak, by mądrze i z wyczuciem doprowadzić go do wymierzonego celu. Najgorsze, co można zrobić szkoląc konie, to założenie, że np. moim celem jest jechać MŚMK. W takiej sytuacji można łatwo konia spalić, bo wywiera się na niego za dużą presję. Chodzi o to, by to wszystko mądrze dozować, wyczuć możliwości i dać mu tyle czasu ile potrzebuje.

 

Agata Grosicka: Jakie jest Pani podejście już z perspektywy olimpijczyka do możliwości startu w igrzyskach po 12 latach?

Beata Stremler: To byłby ogromny zaszczyt i nie ukrywam, spełnienie marzeń. Każdy sportowiec chciałby chyba w Paryżu wystartować, ale ja nie czuję jeszcze, że mogłabym tam być. Jeżeli to naprawdę się stanie, to dopiero wtedy pozwolę sobie na emocje. Szczerze mówiąc, w tej chwili to wszystko jest bardzo oddalone, jeszcze wiele się może wydarzyć. Po moich 10 latach przerwy od startów międzynarodowych, w tym sezonie wszystko zaczęło się powoli znowu układać i to dla mnie jest bardzo emocjonalne. Przez 10 lat walczyłam o to, żeby wrócić na międzynarodowe areny. Miałam kilka takich sytuacji, w których koń, którego przygotowywałam, został mi z jakiś powodów zabrany i nie miałam już szansy go zaprezentować. Przez dłuższy czas prześladował mnie pech, że nie dane mi było utrzymać konia na duży sport – wiadomo każdy właściciel ma swoje powody, ale naprawdę musiałam walczyć o powrót i nie raz pytałam się siebie samej, czy naprawdę myślę, że warto dalej zaczynać od nowa, czy naprawdę mam szansę wrócić, ale na szczęście udało mi się spotkać cudownych ludzi, którzy pozwalają mi na wykonywanie tego sportu (jak na przykład Sylwia Ruta), którzy dali mi tak duże wsparcie, za co jestem im niesamowicie wdzięczna. Mimo tego, ten cały czas i proces jeszcze bardziej mnie nauczył, że za dużo w tym sporcie planować nie można.








Agata Grosicka: Czy życie i trening w Niemczech pomogło Pani dojść do tak wysokiego poziomu?

Beata Stremler: Po 20 latach pobytu w Niemczech nie umiem powiedzieć, do czego bym doszła, gdybym została w Polsce. Co jest niesamowite tutaj w Niemczech, to system szkoleniowy oraz ilość zawodów, w których można startować. Tu się nabiera prawdziwej rutyny i doświadczenia (objeżdżenia) i nawet kiedy jadę na zawody „za rogiem”, to startuję często w konkursie z mistrzami olimpijskimi, top profesjonalistami. Wiadomo, że bez ciągłej pracy nad sobą, nie ma się z tymi topowymi jeźdźcami szans. I w ten sposób, będąc ciągle konfrontowanym z tak wysokim poziomem, jest według mnie, dużo łatwiej do czegoś dojść. Z drugiej strony sądzę, że w dzisiejszych czasach, z możliwością treningów online, istnieje dużo więcej szans rozwoju, nawet, jeśli nie siedzi się w centrum jeździectwa. Co jest według mnie bardzo ważne, to żeby ciągle być głodnym wiedzy, mocno stąpać po ziemi i pozostać pokornym.

Być samokrytycznym, ale w pozytywny sposób, żeby siebie nie dołować. I przy tym mieć absolutnego bzika na punkcie pracy nad podstawami i zawsze myśleć o tym, żeby nasz koń był szczęśliwy w pracy z nami. 

Od dwóch lat trenuję z Christianem Wendelem, który jest sędzią do poziomu GP. Christian jest bardzo szczery i krytyczny, daje mi dużo wsparcia i jest prawdziwym Team Member, na dobre i na złe. Mam dużo korzyści również z jego punktu widzenia jako sędziego. Jest bardzo pro koński i mocno zwraca uwagę na specyfikę danego konia, dopasowuje się do jego charakteru.  Wszystko jest bardzo książkowe i robimy zawsze dużo pracy nad podstawami. 



Agata Grosicka:
Jakie są Pani Ulubione linie hodowlane/ogiery?

Beata Stremler: Niby na papierze się nie jeździ, ale muszę przyznać, że mam ulubionego ogiera i jest nim For Romance – jego potomstwo, z którym do tej pory miałam przyjemność pracować, to konie bardzo wrażliwe i czasem, jako młode konie, nie ruszające się zbyt obszernie, ale oddające nam całe serce i w miarę treningu, pokazujące, co jest w nich ukryte. Jako jeździec musisz im tylko dać trochę pewności, a one naprawdę chcą zawsze robić wszystko jak najlepiej. Oczywiście lubię dużo innych linii, jak np. Fürstenball, potomkowie Vivaldi, Johnson. Najważniejsze jest, żeby koń chciał z nami uprawiać ten sport, jeśli mamy konia, który w sobie tego nie ma, to uważam, że naszą odpowiedzialnością jest, to zaakceptować i pogodzić się z tym, że nie każdy koń jest do tego stworzony i tyle.


 



Agata Grosicka:
Ma Pani w dorobku tytuł Mistrza Polski 2012. Czy kiedyś znowu obaczymy Panią na polskich czworobokach?

Beata Stremler: Myślę, że tak. Jedyny problem, to odległość, bo dla mnie Polska jest dość daleko. Kiedy myślę o dalekim transporcie moich koni, to się zaczynam poważnie nad tym zastanawiać, tym bardziej, że mam to szczęście, że wokół mnie jest tyle zawodów. 

Nie chciałabym narażać moich koni na taki długi transport, jeśli nie jest to bardzo konieczne, ale oczywiście chciałabym też kiedyś wystartować w Polsce.
Słyszę bardzo często, że polskie CDI mają dobrą renomę i bardzo mnie to cieszy!

Jestem pewna, że jeżeli moje konie utrzymają dobrą formę i zdrowie, to na pewno kiedyś przyjedziemy do Polski.

 


 Autorką artykułu jest 
Agata Grosicka
, polska korespondentka Breeding News for Sport Horses i autorka Hey Now Equestrian, pisząca również dla prestiżowego Eurodressage.com, z końmi związana od 41 lat, a prywatnie od 21 lat właścicielka kasztanka szlachetnej półkrwi.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

fot. FEI / Leanjo de Koster, Agata Grosicka, filmy dressage24.pl